Skąd w Alpach wzięli się turyści?

Cover Image for Skąd w Alpach wzięli się turyści?
/podcast

Podcast Górskie Historie - Marysia Kościelniak

Słuchaj w Spotify:
Oglądaj na YouTube:
Górskie Historie tworzę od A do Z sama i udostępniam bezpłatnie. Możesz wesprzeć mnie w tym, fundując mi "wirtualną kawę“. Twój gest pomoże mi przygotowywać dla Ciebie więcej rzetelnych treści 🙂
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Alpy. Po angielsku the Alps. Znajdują się na terenie Włoch, Austrii, Niemiec, Francji, Szwajcarii, Słowenii i Liechtensteinu. Jak widzicie, w tym łańcuszku nie ma Anglii, ani żadnej brytyjskiej kolonii. A mimo to, kiedy mówi się o turystyce w Alpach, o początkach alpinizmu, o rozwoju zainteresowania tymi górami i modernizacji ich zdobywania, w tle słychać zaskakująco dużo angielsko brzmiących nazwisk. Może słyszeliście kiedyś, że to Brytyjczycy „odkryli” Alpy, a może nawet spotkaliście się w tym kontekście ze sformułowaniem: brytyjska supremacja. I faktycznie, Brytyjczycy odegrali nieocenioną rolę dla turystycznego poznawania tych gór. I to wcale nie – jak mogłoby się wydawać – przez zapędy imperialistyczne.

W tym odcinku opowiem Wam o historii turystycznego odkrywania Alp. Zastanowimy się, jakie ogólnoeuropejskie zjawiska doprowadziły do popularyzacji tych gór. Dowiecie się, jakie były najważniejsze wydarzenia i osoby związane z początkami alpinizmu. I jaką rolę odegrały tu brytyjskie kluby dla gentlemanów.

Mam na imię Marysia, a to są Górskie Historie.

Początki turystyki w Alpach

Alpy były kolebką europejskiej turystyki górskiej. I dlatego, żeby zrozumieć różne procesy, które ukształtowały współczesne trendy górskie, warto dowiedzieć się trochę o historii eksplorowania Alp. A ta zaczyna się dość wcześnie, bo przecież przekraczanie Alp, przechodzenie przez Alpy czy pokonywanie Alp było i jest sprawą konieczną dla wszystkich chcących dotrzeć do albo wyjść z Półwyspu Apenińskiego. Przez Alpy przechodzili więc zarówno wielcy wodzowie ze swoimi armiami, jak i zwykli podróżnicy zgłębiający kultury odległych plemion i narodów. I przez długi czas góry te były właśnie taką przeszkodą na drodze, wałem, który trzeba było sforsować, żeby móc kontynuować wędrówkę, ekspedycję albo inwazję. Z tego względu można powiedzieć, że człowiek w Alpach pojawił się wcześnie, ale tylko na alpejskich przełęczach, bo po co ktoś miałby zapuszczać się na wyższe szczyty i granie?

Do roku 1760 William Coolidge wymienia zaledwie siedem takich wejść. A do zdobycia Mont Blanc w 1786 było ich tylko czternaście. Oczywiście, według dostępnych źródeł. Pierwszym alpejskim szczytem odwiedzonym przez człowieka jest podobno wznoszący się na 3538 m n.p.m. Rocciamelone w Alpach Graickich, w regionie Piemontu. Miał go zdobyć Bonifacius Rotarius w roku 1358. Po co to zrobił? Prawdopodobnie nasłuchał się legend o wielkich skarbach króla Romulusa, które miały znajdować się na szczycie. Trzecim zdobytym przez człowieka alpejskim szczytem była Mont Aiguille o bardzo charakterystycznym, płaskim wierzchu. Przez jej wyróżniającą się formę ta góra także stała się miejscem akcji wielu legend. W średniowieczu sugerowano np. że jest to góra postawiona do góry nogami. Uchodziła za niedostępną i niemożliwą do zdobycia, co zachęciło króla Francji Karola VIII do wysłania specjalnej wyprawy, której celem miało być właśnie ujarzmienie niebezpiecznej Mont Aiguille – w jego imieniu, rzecz jasna! Był rok 1492, schyłek średniowiecza. Wyprawie przewodził Antoine de Ville. Zabrał ze sobą stolarzy, kamieniarzy, tragarzy, a nawet księży, żeby mieć na podorędziu fachowców od wszystkich niebezpieczeństw potencjalnie czyhających po drodze. Na wierzchowinie szczytowej postawiono trzy ogromne krzyże, które miały służyć za widoczny z dołu dowód zdobycia nieosiągalnego szczytu. Wszystkie następne alpejskie pierwsze wejścia miały miejsce już w XVIII wieku albo później. Trzeba było trochę poczekać zanim alpinizm nabrał rozpędu. Za rok, w którym rozpoczął się najgorętszy okres takiej eksploracyjnej działalności uważa się 1786, kiedy człowiek po raz pierwszy wszedł na Mont Blanc. A tym człowiekiem był Michel Paccard – francuski lekarz – wspierany przez lokalnego górala, Jacquesa Balmata. Było to preludium do złotej ery alpinizmu, w czasie której zdobyto niemal wszystkie najwyższe szczyty górskie i to nie tylko w Alpach, ale też w innych górach Europy, na przykład w Tatrach. Datę końcową tego okresu wyznacza zdobycie Matterhornu w 1865 roku przez zespół Edwarda Whympera, w czasie której doszło do pierwszej wielkiej alpinistycznej tragedii. Teraz zastanówmy się, co było spiritus movens tego wzrostu popularności turystyki górskiej w Alpach i jaką rolę odegrali tu Brytyjczycy?

Turystyka w służbie nauce

Przedbiegiem do turystycznego zwiedzania Alp było naukowe zainteresowanie tymi górami. Typowe dla przełomu XVIII i XIX wieku. Wtedy na czasie było poznawanie przyrodniczych aspektów życia na ziemi, w tym studiowanie roślin, zwierząt, skał i tego, co mogą nam one powiedzieć o przeszłości naszej planety. To w II połowie XVIII wieku wyłoniła się taka dziedzina nauki jak geologia, a jej atrakcyjność przyciągała największych arystokratów i inteligentów, którzy – jeden za drugim – wyruszali na górskie wycieczki w poszukiwaniu skamielin, warstw skalnych i minerałów. Zaczynali oni od przydomowych ogrodów, gdzie niejeden mógł znaleźć jakiś głaz, albo nawet skałkę. Potem wychodzili coraz dalej – na pobliskie wzgórza, nadmorskie klify i jaskinie, a w końcu w najwyższe dostępne wtedy góry, czyli Alpy.

Żeby zrozumieć, jak ważne były takie badania, musimy wziąć pod uwagę, że były to czasy filozofii naturalistycznej. Naturaliści zwracali całą swoją uwagę na świat przyrody, natury, poszukując w niej odpowiedzi na wszystkie – nawet filozoficzne – pytania. Studiowanie skał, roślin i minerałów prowadziło do odkrywania prawdy o świecie. To na fali tego nurtu powstała teoria ewolucji Darwina, wtedy też odkryto, jak doszło do powstania gór czy oddzielenia się kontynentów. Trudno jest nam sobie wyobrazić, że jeszcze dwieście lat temu ludzie mogli jedynie snuć domysły na tematy dla nas już tak oczywiste. Wcześniej krążyły różne teorie co do powstania i formowania się Ziemi, np. ta „jajeczna” z XVII wieku, wg której nasza planeta była swego czasu wielką gładką kulą o powierzchni przypominającej skorupkę jajka. Pod nią schowane były różne warstwy, w tym woda i ogień. W pewnym momencie skorupka zaczęła przeciekać, a ostatecznie popękała, wypuszczając wodę na wierzch. Taki potop – z bożego gniewu – połamał doszczętnie skorupkę, a po wycofaniu się wód na powierzchni zostały jedynie ruiny tego wcześniej idealnie równego świata. Największymi skupiskami tych ruin miałyby być góry. W swoim czasie była to jedna z najpopularniejszych teorii tłumaczących wygląd świata, a jej twórcą był Thomas Burnet.

Geologia była tylko jedną z wielu wyłaniających się na kanwie naturalizmu dziedzin nauk przyrodniczych, takich jak botanika, geografia, meteorologia, mineralogia czy historia naturalna, a wszystkie je można było uprawiać w… Alpach. Tam były najciekawsze formacje skalne, warstwy stratygraficzne, najrzadsze okazy roślin, owadów i zwierząt. Te najwyższe w Europie góry, wstępnie poznane już w XVIII wieku, stały się w następnym stuleciu istotnym polem badawczo-eksploracyjnym. A że w naukach przyrodniczych przodowali Brytyjczycy, nie mogło ich zabraknąć tam, gdzie studiowanie natury było najbardziej ekscytujące!

W latach 20. i 30. XIX wieku Alpy przeżywały najazd naukowców, z których ogromną grupę stanowili Brytyjczycy, i to ci najsławniejsi - Playfair, Buckland, Lyell czy Sedgwick. Powstało wtedy wiele dzieł, artykułów i rozpraw naukowych przyczyniających się do coraz głębszego poznania Alp – szczególnie w towarzystwach brytyjskich, jak np. Geological Society of London. A znajomość tych gór – ich struktury i klimatu – pozwalała i wręcz zachęcała do wchodzenia w nie coraz dalej, wyżej i głębiej. Z jednej strony dla dalszego poznawania, a z drugiej dla samego w sobie zdobywania.

Wzniosłość, czyli nowa estetyka grozy

Ostatnie dekady XVIII wieku to rozkwit zainteresowania wzniosłością – kategorią estetyczną, do której należały wszelkie górskie przepaści, morskie sztormy i skaliste szczyty wywołujące w obserwującym mieszaninę grozy i zachwytu. Wzniosłość, czy też po angielsku „sublime”, była na czasie w całej Europie, ale szczególnie upodobali ją sobie Brytyjczycy. Może dlatego, że to Brytyjczykiem był najbardziej znany – obok Kanta – promotor kategorii wzniosłości, Edmund Burke. W dziele „A Philosophical Enquiry into the Origin of Our Ideas of the Sublime” ugruntował to pojęcie, dając wzniosłości duży rozgłos. Brytyjczycy poszukiwali jej więc w swoich krajobrazach, stąd ogromne zainteresowanie szkockimi górami i nadmorskimi klifami widoczne na przełomie wieków.

To jednak nie wystarczało, a z czasem coraz więcej entuzjastów wzniosłości zwróciło swoje oczy w kierunku Alp. Alp, które wielu przedstawicieli brytyjskiej socjety znało już dzięki zjawisku Grand Tour – zwyczaju wysyłania młodych, wysoko urodzonych mężczyzn w kosztowną podróż po Europie w poszukiwaniu nowych doświadczeń. Wśród odwiedzających Alpy znalazło się wielu pisarzy, jak Wordsworth, Ruskin czy Byron, którzy napisali co nieco o tych górach, tym samym zachęcając czytelników do podróży. I tak się to wszystko razem złożyło, że to właśnie Brytyjczycy w XIX wieku stali się grupą najtłumniej odwiedzającą alpejskie regiony. I to do tego stopnia, że w pochodzących z pierwszych dekad XIX wieku relacjach z podróży po Alpach pióra Brytyjczyków można znaleźć narzekania na… tłumy Brytyjczyków.

Jak podróżowano?

XIX-wieczne brytyjskie podróże po Alpach były pokłosiem znanego już od dwóch stuleci Grand Tour. Góry stały się po prostu nową opcją do wyboru przy planowaniu takich wypraw. A że od początku były to wycieczki – choć edukacyjne – skupione wokół doświadczania przyjemności, prowadzone w komfortowych warunkach, dlatego też przez pierwsze dekady alpejskie podróży także odbywały się pod znakiem przyjemności i komfortu. Podobnie do podróżowania w sposób komfortowy przyzwyczajeni byli także naukowcy, którzy poszukiwali w górach różnego rodzaju próbek, odkryć i dowodów. Szczególnie na początku przyrodnicy i geologowie stawiali na możliwie najdokładniejsze odwzorowanie w warunkach górskich wygód własnego domu.

Na początku alpejskiej turystyki nawet wysokie szczyty zdobywano w obstawie przewodników i tragarzy, z nadmiarowymi zapasami, sprzętami użytku codziennego albo badawczego, których dziś nie wyobrażamy sobie zobaczyć w górskim otoczeniu. Tacy podróżni spotykali się od czasu do czasu z warunkami poniżej ich standardów, ale – co ciekawe – ich wyraźne narzekania mogą tu służyć za dowód bycia nie przyzwyczajonym do takich trudów. Czyli to były takie wyjątkowe sytuacje.

Społeczno-gospodarcze tło turystyki alpejskiej

W drugiej połowie XIX wieku trwała już w Wielkiej Brytanii era wiktoriańska, czasy rozwoju i dobrobytu. Ronald Clark w książce „The Victorian Mountaineers” rozważa, jak warunki tej wiktoriańskiej epoki przyczyniły się do rozwoju brytyjskiego zainteresowania Alpami. Zauważa na przykład, że wygodne miejskie życie ówczesnych gentlemenów – prawników, lekarzy czy biznesmenów – wzbudziło w nich potrzebę bycia w naturze i prostocie. Stąd ochota na górskie wyprawy z biwakami pod gołym niebem. Dodatkowo Clark zauważa, że były to już czasy, kiedy dojazd z Londynu w Alpy zajmował dwa dni, a takie rewolucyjne wręcz zbliżenie tych gór aż zachęcało do ich odwiedzania i eksplorowania – choćby dla samej tylko przyjemności z nowoczesnej podróży.

Modernizacja alpinizmu, czyli pierwsze kluby wysokogórskie

W 1857 roku w Londynie grupa alpejskich zapaleńców założyła pierwszy na świecie klub wysokogórski – Alpine Club. Była to organizacja bardzo elitarna, choć demokratyczna. Czyli trudno było się do niej dostać, ale dostać mógł się każdy gentleman, bez względu na urodzenie. Było więc w tym klubie wielu prawników, urzędników, bankierów czy akademików, a członkowie arystokracji stanowili mniejszość. Oczywiście do klubu nie mogły dołączyć kobiety i to aż do lat 70. XX wieku. Natomiast wszyscy mężczyźni, którzy stali się członkami, musieli udokumentować swoje kwalifikacje czy też dokonania na tle wysokogórskim. Alpine Club był na tyle elitarny, że mimo iż był pierwszą taką organizacją na świecie, to w latach 80. lista jego członków była jedną z najkrótszych. Dla przykładu – podczas gdy w AC było niecałe 500 osób, w Alpenverein było ich ponad 18000.

W 1863 roku Alpine Club rozpoczyna wydawanie swojego rocznika. W pierwszym numerze można przeczytać, że czasopismo powstało z powodu nagromadzenia cennych informacji, relacji, odkryć i doświadczeń, które są zbyt ważne, by dzielono się nimi tylko na zamkniętych spotkaniach klubu. Rocznik jest publikacją nadzwyczaj obszerną, już pierwszy numer miał ponad 500 stron, na których znalazło się ponad czterdzieści relacji z alpejskich wypraw, a do tego wiele artykułów naukowych, technicznych, a nawet literackich. „The Alpine Journal” jest wydawany do dziś, a wszystkie numery od 1863 roku można swobodnie przeglądać na stronie Alpine Clubu. Jest to kopalnia wiedzy na tematy wyprawowe, bo – jak staram się Wam pokazać w tym odcinku – brytyjska scena wysokogórska była swego czasu najprężniejszą w Europie i w czasach kiedy okrywano dopiero najwyższe góry świata – bo nie tylko Alpy, ale i Andy czy Himalaje – to właśnie Brytyjczycy wiedli prym zarówno w pionierskich badaniach, jak i odkryciach.

W tym czasie jeżdżenie w Alpy (i nie tylko) stawało się coraz bardziej egalitarne, pożądane przez coraz szersze kręgi, a co za tym idzie - coraz bardziej dostępne. A dostępność jest przeciwieństwem luksusu. Żeby na podróże w góry mogli sobie pozwolić nie tylko najbogatsi, trzeba było dostosować ofertę. Zatrudniano więc stosunkowo mniej przewodników (na osobę), korzystano z coraz mniej wygodnych kwater i opcji zakwaterowania i wyżywienia – czy to w górach, czy w podgórskich miejscowościach. Lokalna oferta turystyczna rozszerzała się tak, by dopasować się do portfeli wszystkich zainteresowanych. A przy okazji coraz bardziej wypełniała portfele lokalnej ludności. Jacek Kolbuszewski zauważa, że „Anglicy na kontynencie, a szczególnie w Alpach, zostawiali bardzo dużo pieniędzy. Dobrobyt mieszkańców Chamonix i błyskawiczny wzrost stopy życiowej Szwajcarów w drugiej połowie XIX w. są najlepszym tego dowodem”.

Na spadek cen i zwiększenie dostępności gór wpływ miała także modernizacja, do której w dużej mierze przyczynił się Alpine Club. Jednym z pierwszych celów działalności tej organizacji było wynalezienie i wyprodukowanie nowego rodzaju liny, która byłaby jednocześnie lekka i wytrzymała, która stałaby się – mówiąc inaczej – idealnym kompanem turysty wysokogórskiego. To pokazuje nam, czym Alpine Club się zajmował. Nie chodziło w nim tylko o elitarne i wystawne męskie spotkania, na których można było pochwalić się swoją ostatnią podróżą. O to trochę też. Ale ważnym zagadnieniem był rozwój alpinizmu prowadzony w oparciu o badania naukowe i kolektywne doświadczenie. I warto tu przypomnieć, że choć był to z nazwy klub alpejski, jego działalność wpływała też na organizację innych wypraw, których w tamtym czasie Wielka Brytania prowadziła całkiem sporo chociażby w swoich zamorskich koloniach. Nowe liny zabierano na ekspedycje w Himalaje, a z techniki chodzenia po lodzie korzystano na antarktycznej Ziemi Wiktorii.

Ruskinowska szkoła czytania krajobrazu

W parze z modernizacją turystyki wysokogórskiej szedł również pogłębiony zachwyt nad górskimi pejzażami. Tym razem wychodzący ponad kategorię wzniosłości. Chodziło o jej zupełne przewartościowanie. Niecodzienne emocje wzbudzane przez zaśnieżone szczyty i mroczne przepaści miały być już nie tylko przyjemnością samą w sobie, ale mogły prowadzić do głębszych przemyśleń filozoficznych i egzystencjalnych. Góry w swoim majestacie stały się szkołami i katedrami, a pisał o tym John Ruskin:

„Piękno koloru, doskonałość formy, nieskończoność zmian, cudowność struktury są cenne dla wszystkich zdrowych umysłów; a wyższość gór we wszystkich tych aspektach nad nizinami jest […] mierzalna jak bogactwo […] muzeum w porównaniu z prosto umeblowanym pokojem. [Góry] Wydają się być stworzone dla ludzi, jako jednocześnie ich szkoły i katedry; pełne cennych iluminowanych manuskryptów dla uczonych, przyjazne w prostych lekcjach dla pracujących, ciche w bladych krużgankach dla myślicieli, wspaniałe w świętości dla wierzących”.

Ruskin spędził w Alpach wiele sezonów, podziwiał je jednak z dołu, rzadko zapuszczając się w wyższe partie. Zdobył tylko jeden, niezbyt wysoki szczyt. Był też przeciwnikiem czysto sportowego podejścia do gór, uważał, że najbardziej doceniać je można z miejsc, do których mają dostęp i dzieci, i starsi, i niepełnosprawni. Mimo to zaliczany jest do grona najważniejszych piewców Alp, a jego pisma ukształtowały w drugiej połowie XIX wieku brytyjską modę na Alpy i oczekiwania alpejskich turystów. Inaczej mówiąc – to on dyktował pokoleniom alpinistów, co mają widzieć i czuć, podczas wspinaczki. Przyczynił się on też do rozszerzenia znaczenia gór poza zbiór groza-brzydota-niebezpieczeństwo.

Nie tylko Brytyjczycy

Ciekawość badawcza, zmiany w filozofii czytania krajobrazu oraz dążenie do modernizowania nie były jednak jedynymi powodami, dla których Brytyjczycy jeździli w Alpy. Chodziło też o sport. Już w połowie XIX wieku można było mówić o „supremacji angielskich alpinistów” w zakresie działalności zdobywczej w Alpach. Byli oni na większości ważnych szczytów, mieli wpływ na organizację turystyki wysokogórskiej w różnych alpejskich regionach. Istnienie Alpine Clubu zdawało się pieczętować tę supremację. Wobec tego w latach 60. w Austrii, Szwajcarii, w Niemczech i we Włoszech powstawały podobne organizacje. Miały one zmienić układ sił na polu udostępniania Alp dla turystów. A, jak wiadomo, rywalizacja często prowadzi do rozwoju.

Potem rozpoczął się włosko-angielski wyścig o zdobycie Matterhornu – ostatniego wielkiego szczytu alpejskiego, na którym nie było jeszcze człowieka. Zdobycie szczytu przez Włochów miało przynieść kres dominacji angielskiej w podboju Alp. Rywalizacja o miano zdobywcy Matterhornu odbyła się między Anglikiem Edwardem Whymperem a Włochem Jean-Antoine Carrellem. Wygrał Whymper, ale było to zwycięstwo, za które zapłacono wysoką cenę. Tak wydarzenia streszcza Jacek Kolbuszewski:

„Gdy Whymper ze swymi sześcioma partnerami razem związanymi linami stanął na szczycie, Carrel zmierzający na górę inną drogą, był o kilkaset metrów niżej. Widzieli się nawzajem. W zejściu najmniej doświadczony spośród partnerów Whympera poślizgnął się, upadł, pociągając za sobą w dół trzy osoby... Konopna, zbyt cienka lina nie wytrzymała obciążenia, urwała się na ostrym kancie skały. Czterech spośród siedmiu zdobywców góry zginęło, spadając tysiąc dwieście metrów do podnóża północnej ściany Matterhornu. Ciała jednej z ofiar tej katastrofy nigdy nie znaleziono. Whymper i jego dwaj pozostali towarzysze szczęśliwie zeszli na dół. Carrel ostatecznie wszedł na szczyt w trzy dni po Whymperze, potem był na Matterhornie kilka razy, zmarł z wyczerpania w czasie kolejnej wyprawy na stokach tego szczytu. Matterhorn był ostatnim zdobytym wielkim szczytem alpejskim i na nim, po raz pierwszy, wplątano politykę w alpinizm”

Był rok 1865. I tak zakończyła się złota era alpinizmu.

Podsumowanie

Tę opowieść można by snuć dalej. Przełom wieków przyniósł rozdzielenie alpinizmu od turystyki górskiej. Ta druga się umasowiła. Pojawiły się sporty zimowe, a także kolejki górskie i grand hotele, o których możecie przeczytać w innych artykułach na tej stronie.

Na dziś to tyle. Do zobaczenia na szlaku!

Literatura:

1. Robert Smail, “Observing in the Extreme: British Scientific Research in the High Alps, c.1815-1880”, praca doktorska, University of Manchester, 2013, https://pure.manchester.ac.uk/ws/portalfiles/portal/84025030/FULL_TEXT.PDF

2. Robert Macfarlane, “Mountains of the Mind”, Londyn 2003.

3. Ronald Clark, “The Victorian Mountaineers”, Londyn 1953.

4. Jacek Kolbuszewski, „Alpinizm, turystyka, literatura na przełomie XIX i XX wieku – związki i zależności. Wstępny zarys problematyki”, „Góry – Litaratura – Kultura” 2016, t. 10.

5. Edward Whymper, “Scrambles amongst the Alps : in the years 1860-'69”, Filadelfia 1872.

Pozostałe wpisy:

Cover Image for O niemieckim schronisku pod Babią Górą

O niemieckim schronisku pod Babią Górą

/podcast

Czy wiedzieliście, że jeszcze 75 lat temu 100 metrów pod szczytem Babiej Góry stało murowane schronisko? I to z widokiem na Tatry! Dziś chętnie weszlibyśmy tam na herbatę, ale jedyne co możemy zrobić, to wyobrazić sobie, jak to kiedyś było. W odcinku opowiadam o historii niemieckiego schroniska pod Babią Górą. Tłumaczę, dlaczego w ogóle Niemcy postawili tam swój obiekt. Przy okazji posłuchacie o polsko-niemieckim sporze o Beskidy, o narzekaniach turystów na brak widoków i o konkurencyjnym schronisku PTT na Markowych Szczawinach.

Czytaj dalej →
Cover Image for Wycieczka po Śląsku Cieszyńskim i okolicach. Bielsko-Biała - Cieszyn - Żywiec

Wycieczka po Śląsku Cieszyńskim i okolicach. Bielsko-Biała - Cieszyn - Żywiec

/relacja z podróży

W połowie listopada 2024 roku wybraliśmy się na nieoczywistą wycieczkę w Beskidy Zachodnie, konkretnie w okolice Śląska Cieszyńskiego. W jej harmonogramie znalazł się czas na górskie spacery, zwiedzanie miast i muzeów, odkrywanie dobrego jedzenia i zachwycanie się widokami. Tę wycieczkę planowałam bardzo długo i miałam obawy, czy będzie na niej co oglądać. Bo, umówmy się, Bielsko-Biała, Cieszyn czy Żywiec to nie są pozycje z list top 10 miast do zwiedzenia w Polsce. Dlaczego więc wybrałam ten kierunek? Bo chciałam zrozumieć ten region, to trudne pogranicze uwikłane w europejską politykę, odstające trochę od Polski, choć z drugiej strony nadzwyczaj polskie – biorąc pod uwagę historyczną przynależność tych terenów. I nie zawiodłam się. Dzięki muzeom i zabytkom, zbliżyłam się do uchwycenia klimatu Śląska Cieszyńskiego. A przy okazji odkryłam nowe pasmo górskie (Beskidy Morawsko-Śląskie), nowy region kulturowy (Kysuce) i kilka dobrych restauracji.

Czytaj dalej →
Postaw mi kawę na buycoffee.to