O trzech schroniskach pod Turbaczem

Podcast Górskie Historie - Marysia Kościelniak

Historia i praktyczne wskazówki. Do trzech razy sztuka. Zrzutka na schronisko
Wyobraźcie sobie Gorce bez jakiegokolwiek szlaku czy schroniska. Po prostu gęsty las, miejscami przetrzebiony przez masowe wyręby. Do tego polany pełne owiec. Ścieżki wydeptane przez górali i ich kierdle. W tle – jak i teraz – ten sam widok na Tatry. Raz jest, raz go nie ma.
Pomysł, żeby Gorce udostępnić dla turystyki, pojawił się dosyć późno, bo w drugiej dekadzie XX wieku. Wtedy w Tatrach były już tłumy, a w okolicach Babiej Góry stały aż dwa schroniska. Mimo to władze PTT nadal niechętnie patrzyły na podejmowanie inwestycji w Beskidach. Jeszcze w latach 20. i 30. probeskidcy działacze towarzystwa musieli walczyć z własnym zarządem o fundusze i moce przerobowe. Jak w tej sytuacji udało się wybudować pierwsze gorczańskie schronisko? Dlaczego obecnie stoi tam już trzeci taki obiekt? I jakie znaczenie dla turystyki w Gorcach miało powstanie szlaków w rejonie Turbacza? O tym wszystkim opowiem Wam w tym odcinku. Będzie też trochę o moich doświadczeniach z tym schroniskiem.
100-lecie schroniska pod Turbaczem
Jeśli byliście kiedyś w Gorcach, bardzo prawdopodobnie, że byliście w Schronisku pod Turbaczem. Skąd to założenie? Bo po pierwsze, sam Turbacz jako najwyższy szczyt pasma jest najczęściej odwiedzanym gorczańskim szczytem. Po drugie, to schronisko jest największym takim obiektem w tych górach. A po trzecie, jest to najlepiej skomunikowane miejsce, bo obok schroniska przebiegają aż cztery szlaki. Dodatkowo z tarasu i wnętrza budynku rozlega się no po prostu przecudowny widok na Tatry, którym zachwycał się już romantyk Seweryn Goszczyński. Pisał on: „nie miałem jeszcze w moim życiu podobnego widoku. [...] Nigdy też Tatry nie wydały mi się tak nęcącymi, nigdy tak rozniosłymi”. A pisał te słowa w 1832 roku, kiedy – rzecz jasna – żadnego schroniska nie było jeszcze w planach. Plany pojawiły się dopiero w latach 20. XX wieku. Obecnie, kiedy nagrywam ten odcinek, mamy 2025 rok. Rok, w którym minie sto lat od budowy pierwszego schroniska pod Turbaczem. I choć było to zupełnie inne schronisko niż to znane nam współcześnie, to można mówić o pewnej ciągłości istnienia obiektu turystycznego poniżej Turbacza.
Zrzutka na schronisko
Pierwsze schronisko powstało więc w 1925 roku. Jego istnienie stało jednak od początku pod dużym znakiem zapytania. Oficjalnie zostało ono wybudowane przez nowotarski Oddział PTT „Gorce”. Ale w rzeczywistości spiritus movens całego przedsięwzięcia była jedna osoba – Kazimierz Sosnowski. To on dostrzegł w Gorcach potencjał turystyczny, mówił o nim głośno zarówno członkom Towarzystwa, jak i szerszej publiczności – w artykułach krajoznawczych, a nawet odezwach. To on uparł się też, że schronisko Gorcom się po prostu należy. A żeby nie być gołosłownym, zorganizował – dosłownie – zrzutkę na jego budowę. Darczyńców szukał m.in. za pośrednictwem czasopisma „Wierchy”. W 1924 roku wydano tam krótki artykuł nawołujący do wspierania inicjatywy budowy schroniska. Inicjatywy koniecznej, bo w tamtym czasie na przestrzeni od Babiej Góry po przełęcz Tylicką, mierzącej około 150 km, nie było ani jednego takiego obiektu. Gorce, konkretnie Turbacz, uznano za najlepsze miejsce do przełamania tego niedoboru infrastruktury. W artykule cytowano też samego Sosnowskiego, który pisał o Gorcach w tych słowach:
„Czy wiecie, co to są Gorce? […] Grupa gór między Nowym Targiem a Rabką, między Dunajcem a Rabą, 1.300 m nad morze spiętrzona, grupa śliczna i niezwykła budową. Kształt ma rozgwiazdy. Dziewięć potężnych odnóg, lasami i halami odzianych, zbiega się na wyniosłym Turbaczu, jak w kwiecie górskim — dziewięciornikiem zwanym — i wytwarza krainę dziką, bezludną, we wszelkie powaby górskiej poezji hojnie wyposażoną. Wszystkie szczyty Beskidów, Pieniny, Podhale, Orawa, Spisz ze swymi górami, rzekami, osadami widnieją z Gorców naokół, ale ponad wszystko Tatry, widnieją z Gorców, tak wspaniale i plastycznie, jak z żadnego innego punktu na polskiej ziemi. I same w sobie mają Gorce siłę atrakcyjną niepośledniej miary: pralasy i wonne zagajniki, kobierzyste hale i kwieciste łąki, szałasy owczarskie i pasterskie życie, krynice zimne i srebrzyste potoki, doliny malownicze i wierchy wyniosłe — oto treść tego gniazda gór przemiłych. […] Dodać też trzeba, że przez Gorce wiedzie górski szlak turystyczny do Pienin i do naszych zdrojowisk. I tutaj turysta polski nie ma mieć przytułku?”.
Artykuł kończy zawołanie: „Spieszmy więc z ofiarami na schronisko na Turbaczu!” Najwidoczniej było ono przekonujące, bo udało się i 13 września otwarto pierwsze gorczańskie schronisko. Jego budowa była inicjatywą składkową, nie tylko dlatego, że zbierano na nią zewsząd fundusze, ale także dlatego, że grunt na polanie Wisielakówce podarowała gmina Waksmund, a drewno – materiał budowlany – gmina Nowy Targ. Projekt wykonał natomiast Karol Stryjeński, znany architekt i rzeźbiarz związany z Podhalem, ówczesny dyrektor Państwowej Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem.
Pierwsze schronisko pod Turbaczem 1925-1933
Na otwarciu schroniska pojawił się sam Władysław Orkan, najważniejszy pisarz związany z Gorcami, którego imieniem nazwano schronisko dwa lata później. O tym, jak istotne było zbudowanie tego obiektu właśnie pod Turbaczem, świadczyć może chociażby artykuł Zygmunta Lubertowicza opublikowany w 1927 roku w tygodniku dla młodzieży „Iskry”:
„Ten Turbacz […] zdobywa sobie obecnie w Polsce rozgłos coraz szerszy. Gorce bowiem i Turbacz odwiedzał już wielki romantyk polski Goszczyński, pod Turbaczem napisał do dziś dnia żyjący poeta Gorców, Władysław Orkan, swą piękną powieść >W roztokach<, tu obecnie zbudowało nowotarskie Towarzystwo Gorce piękne i wygodne schronisko”.
Był to prosty obiekt, który rozwijał się z czasem. Dopiero cztery lata po otwarciu wykopano tam studnię – wcześniej wodę noszono ze źródeł. Dodano też toaletę oraz stopniowo docieplano budynek. Tym bardziej smuci fakt, że ten zadbany i dopracowywany przez lata obiekt został podpalony w listopadzie 1933 roku. Zaledwie osiem lat po otwarciu. Spłonął doszczętnie.
Burzliwe losy drugiego schroniska 1934-1943
Już w następnym roku przystąpiono do budowy drugiego schroniska. Zlokalizowano je bliżej szczytu, w miejscu, gdzie stoi obecne. Ale nie był to jeszcze ten znany nam gmach.
Szybka odbudowa świadczy o tym, że ruch turystyczny była już w Gorcach spory i taki obiekt był „pierwszą potrzebą”. Już w lipcu 1934 położono fundamenty i postawiono pierwsze ściany. W 1938 roku jeszcze w stanie surowym można było przyjąć aż setkę turystów – na łóżkach i siennikach. Budynek rozwijał się stopniowo aż do wybuchu II wojny światowej, czyli do roku 1939.
W Gorcach lata wojny były wyjątkowo burzliwe. W czynną walkę zaangażowani byli mieszkańcy – nie tylko partyzanci, ale też cywile. W tym rodzina Batkiewiczów gospodarząca wtedy w schronisku. Przyjmowano tam partyzantów, mogli oni liczyć na wsparcie logistyczne i zaopatrzeniowe. Obiekt był też ważnym punktem kontaktowym, bo miał połączenie telefoniczne z osiedlem Kowaniec w Nowym Targu. Informacje płynęły więc zarówno z Miasta [specjalnie z wielkiej] w górę, jak i od partyzantów do Miasta, gdzie działał główny ośrodek podhalańskiego ruchu oporu. Oddalone od ludzkich siedzib schronisko aż cztery lata służyło partyzantom. W 1943 zostało jednak przejęte przez wroga. Żeby nie przysłużyło się nazistom, partyzanci sami podpalili budynek, z którego do czasów powojennych przetrwały tylko kamienne ruiny.
Kolejna odbudowa
Po wojnie Gorce długo były terenem niebezpiecznym, po 1945 nadal trwały tam walki – wtedy już z Sowietami. To jest zresztą temat na zupełnie inne omówienie. Ale co jest istotne z punktu widzenia turystyki, to to, że na przełomie lat 40. i 50. mało kto wybierał się na wycieczkę w Gorce. Lata 50. przyniosły powolną zmianę, na nowo doceniali je turyści i krajoznawcy. Cytowany już Zygmunt Lubertowicz w 1952 napisał o Gorcach w jednym z czasopism krajoznawczych:
„Cały szlak turystyczny z Rabki przez Turbacz i Lubań do Krościenka w Pieninach, wymaga 18 do 20 godzin drogi – jest to więc prześliczna dwudniowa wędrówka. Tymczasem w Gorcach nie ma dziś schronisk! Wspaniałe, kamienne schronisko na Turbaczu zostało w czasie ostatniej wojny spalone, mury i resztki kominów sterczą jeszcze groźnie, jak mury Czorsztyńskiego zamku. Schronisko to dawało właściwą podstawę dla ruchu turystycznego i narciarskiego na całym szlaku i w imię dobra turystów powinno być co rychlej odbudowane”.
I zostało odbudowane, ale dopiero po ustaniu wszystkich działań zbrojnych w tamtejszych lasach. Bo choć w innych pasmach polskich gór szybko remontowano schroniska po wojennych zniszczeniach, to pod Turbaczem budowę nowego obiektu rozpoczęto dopiero w 1953 roku – 10 lat po spaleniu poprzedniego. Ten nowy obiekt wznoszono aż pięć lat, ale zrobiono go od razu z rozmachem, dzięki czemu służy nam do dziś. Jest to duży budynek z dwoma skrzydłami, w których nocować może ponad sto osób. Co ciekawe, drugie schronisko, a właściwie jego ruiny zostały wkomponowane w projekt – posłużyły jako element konstrukcyjny jednego ze skrzydeł. Autorką tego projektu była inż. Anna Górska, która zaprojektowała też chociażby schronisko w Dolinie Pięciu Stawów czy na Polanie Chochołowskiej.
Trzy schroniska spod Turbacza miały ze sobą niewiele wspólnego. Były to budynki w innym stylu, o różnych rozmiarach i standardzie. Nawet stały w innych miejscach. Co łączy wszystkie te obiekty? To, że z każdego turyści mogli podziwiać magnetyzujący widok na Tatry.
Schronisko PTTK Turbacz im. Władysława Orkana w 2025 roku
Trzecie schronisko, podobnie jak pierwsze, również nosi imię Władysława Orkana. Obecnie w schronisku na pierwszym piętrze znajdziecie Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej PTTK. Jest to jedna mała sala, w której zaprezentowano historię beskidzkich schronisk oraz sylwetki osób związanych z Gorcami – Władysława Orkana, ks. Józefa Tischnera i innych. Co przykuwa wzrok, to modele starych beskidzkich schronisk stojące w gablocie na środku sali. Schronisko przechodzi w ostatnich latach stopniową modernizację. Wyremontowano pokoje, zaaranżowano nową łazienkę w przyziemiu. Legenda głosi, że można tam nawet wynająć apartament!
Podturbaczańska kuchnia jeszcze mnie nie zawiodła. Tam dostałam najlepsze moskole, odpowiednio kwaśną kwaśnicę i tak duży talerz rydzów z patelni, że ledwo je wszystkie zjadłam. Sprzedają tam też piwo produkowane specjalnie dla nich przez mały lokalny browar.
Schronisko pod Turbaczem to obiekt PTTK, w którym spałam najwięcej razy, obserwowałam więc ostatnie zmiany i muszę Wam powiedzieć jeszcze jedną rzecz: uwielbiam to, że można tam sprawnie zarezerwować miejsce przez stronę internetową. Nie trzeba dzwonić do gospodarza, który czasem odbiera, a czasem nie, a czasem to w ogóle lepiej by było, żeby nie odbierał, bo zdarzało mi się już, że w różnych schroniskach trudno się było z gospodarzami dogadać. I ja wiem, że to może nie do końca dobrze, że nam się te góry tak unowocześniają, ale z drugiej strony dlaczego by nie korzystać z dobrodziejstw współczesności? Jeśli robimy to z umiarem i nie zabiera nam to surowości samego pobytu, specyficznego schroniskowego klimatu, to ja nie widzę problemu! A przynajmniej można sobie na spokojnie sprawdzić jakie pokoje są wolne, porównać terminy. Dla mnie – same plusy. Ciekawa jestem, co Wy o tym myślicie. I jakie są Wasze doświadczenia z tym schroniskiem? Koniecznie podzielcie się w komentarzach.
Schronisko pod Turbaczem sercem gorczańskiej sieci szlaków
Na koniec chciałabym Wam jeszcze powiedzieć kilka słów o szlakach w okolicy schroniska. Pamiętacie, we fragmencie odezwy Kazimierza Sosnowskiego, którą przywoływałam wcześniej, znalazło się takie poetyckie określenie kształtu Gorców jako rozgwiazdy. Sosnowski pisał: „Dziewięć potężnych odnóg, lasami i halami odzianych, zbiega się na wyniosłym Turbaczu, jak w kwiecie górskim”. I faktycznie tak jest. A co za tym idzie? W okolicy Turbacza, właśnie przy schronisku, znajduje się najważniejszy gorczański węzeł komunikacyjny. Rósł on stopniowo, kreśląc trasy po ramionach tej rozgwiazdy. Najpierw powstał szlak żółty z Nowego Targu. Miał prowadzić turystów do pierwszego schroniska na polanie Wisielakówce, tego otwartego sto lat temu. Trasę opracował i wyznakował sam Kazimierz Sosnowski. Zarządził on też poprowadzenie w 1927 roku szlaku czerwonego z Rabki na Turbacz. Tego szlaku, który później stał się fragmentem zainicjowanego przez niego Głównego Szlaku Beskidzkiego, obecnie noszącego jego imię.
Kolejne szlaki powstawały stopniowo, łącząc Turbacz z Łopuszną, Porębą Wielką, Krościenkiem i Lubomierzem. Nie ma się więc co dziwić, że Schronisko PTTK Turbacz jest najpopularniejszym miejscem w Gorcach. Zarówno ze względu na widok, kuchnię, jak i dobrą komunikację.
Sama uwielbiam się tam zaszyć na parę dni. Szłam już i niebieskim szlakiem z Koninek, i niebieskim z Łopusznej. Przeszłam cały czerwony z Rabki. Bardzo przyjemny i widokowy. Wchodziłam i schodziłam najkrótszym zielonym z Nowego Targu i tym o 100 metrów dłuższym żółtym. Oba startują na osiedlu Kowaniec, skąd w czasie wojny płynęły informacje dla partyzantów.
Jeśli miałabym Wam wskazać mój ulubiony szlak, to byłby to chyba ten z Koninek, niebieski, wchodzący na Turbacz od północy. Dlaczego? Może po prostu dlatego, że tam mi jest z Wrocławia najbliżej, niedaleko mieszka moja rodzina. Ale może też dlatego, że tamtędy wchodził na Turbacz bohater powieści Władysława Orkana „W roztokach”? Na pewno uroku dodaje mu piękne i wymagające podejście z Huciska na Suchy Groń, w którym można poczuć klimat chronionej przez GPN karpackiej puszczy. Bo nie całe Gorce są objęte ochroną parku, więc część szlaków wiedzie przez bardziej ucywilizowane lasy i pastwiska.
Lubię ten niebieski szlak dlatego, że przechodzi przez Czoło Turbacza z tajemniczym kamieniem z napisem, którego nikt nie może do końca rozszyfrować. Krąży wokół niego wiele legend.
A co podoba mi się w nim chyba najbardziej, to rosnące oczekiwanie na widok na Tatry, który pokazuje się (albo i nie) dopiero, kiedy dojdziemy do schroniska. Może to trochę dziwne, bo przecież większość szlaków z NT czy z Rabki raczy nas widokami niemal od początku wędrówki. Dla mnie ta możliwość – w pierwszej kolejności – zanurzenia się w Gorcach, a dopiero po wysiłku raczenia się widokami jak nagrodą, jest wielką przyjemnością.
Literatura:
- S. Goszczyński, Dziennik podróży do Tatrów, Petersburg 1853.
- Z. Lubertowicz, Z wędrówek po Gorcach, „Iskry” 1927.
- Sprawa schroniska na Turbaczu, „Wierchy” 1924.
- K. Sosnowski, Przewodnik po Beskidzie Zachodnim, Kraków 1914.
- M. Kościelniak-Woźniak, „Naprzeciw Tatr…”. Gorce w literaturze i kulturze polskiej, rozprawa doktorska, Wrocław 2023.
Pozostałe wpisy:
Trudne początki turystyki w Beskidach Zachodnich
W odcinku posłuchacie o mniej znanych faktach z historii turystyki w Beskidach Zachodnich. Usłyszycie o pierwszych schroniskach, oznaczeniach szlaków oraz barierach kulturowych i społecznych, które wpłynęły na percepcję gór przez pierwszych turystów. Podcast rzuca światło na stereotypy i mity związane z góralami beskidzkimi oraz pokazuje, jak obawy przed "potwornymi" mieszkańcami oraz brak infrastruktury turystycznej wpływały na rozwój regionu. Dodatkowo, odcinek opisuje, jak rywalizacja między polskimi a niemieckimi organizacjami turystycznymi ukształtowała obecny obraz turystyki w Beskidach.
Czytaj dalej →O znakach na szlaku turystycznym
Mam dla Was garść ciekawostek, które usprawnią Wasze górskie wędrówki! W tym odcinku zajęłam się teorią i praktyką znakowania szlaków turystycznych. Opowiadam w nim o znaczeniu znaków i kolorów, które możecie spotkać w górach. Dowiecie się kto odpowiada za szlaki, dla kogo są one tworzone oraz jakie są wytyczne ich prowadzenia.
Czytaj dalej →