Kariera polskiego zbójnika. Od kryminalisty do maskotki
W. Skoczylas, Pochód zbójników, 1915 r. Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie
Podcast Górskie Historie - Marysia Kościelniak
Kto był najsłynniejszym polskim zbójnikiem?
Skąd się wzięła wysoka zbójnicka czapka?
I co zbójnik miał wspólnego z PRL-owskim sojuszem chłopsko-robotniczym?
Mam na imię Marysia, a to są Górskie Historie.
Nie ma chyba w naszej kulturze bardziej idealizowanego złoczyńcy niż zbójnik. Koniecznie musi to być zbójnik góralski, mieszkający w skalnej jaskini, grabiący bogatych, dający biednym, wyjątkowo krzepki i zwinny, czego dowodem jest jego pewne przemieszczanie się po najtrudniejszych tatrzańskich drogach.
Każdy z nas wie, kim jest zbójnik, mamy też pewne ustandaryzowane wyobrażenie jego postaci. Wysoki, przystojny, dobrze zbudowany. Długie włosy, obcisłe portki, biała koszula i wysoki kapelusz. Najczęściej ma on jeszcze oblicze młodego Perepeczki. I czasem widzimy go już bez tej białej koszuli…
A przecież prawdziwi zbójnicy w ogóle tak nie wyglądali. Byli to najczęściej bardzo biedni mężczyźni z góralskich wsi, ubrani w to co mieli, a mieli niewiele. Grupy zbójnickie grasowały na Podhalu przede wszystkim w XVII i XVIII w. Powodem takiego życia była antyfeudalna walka klasowa wywołana uciskiem chłopów. Musicie wiedzieć, że górale byli w tamtym czasie obarczani ogromnymi pańszczyznami – pieniężnymi i usługowymi. Mimo wielu procesów sądowych wytaczanych panom, starostom i innym ciemiężycielom, sytuacja podhalańskiego chłopa nie zmieniała się. Nagminnie zdarzało się, że ktoś umierał z głodu, a ogólne niedożywienie sprzyjało epidemiom.
Prawda o polskim zbójnictwie
Pójście „na zbój” było formą sprzeciwu wobec niesprawiedliwości. W górach walczono w ten sposób, bo pozwalało na to ukształtowanie terenu i pograniczne usytuowanie. Zbójnik nie tylko mógł swobodnie ukrywać się w niezgłębionych jeszcze wtedy górskich ostępach i skaliskach, miał też możliwość przedostania się przez Tatry bądź Pieniny na Węgry (dzisiejszą Słowację) i tamtędy mógł uciekać przed prawem. Tu może dodam, że wbrew pozorom Tatry nie miały zbójników na wyłączność. Dokumenty historyczne świadczą o ich obecności również w Pieninach i Beskidach. Ważnym ośrodkiem zbójnickim była w XVIII wieku gorczańska Ochotnica, z którą związany był jeden z najsłynniejszych polskich zbójników, Józef Baczyński.
Zbójnicy, zarówno tatrzańscy, jak i beskidzcy, gromadzili się w małych niezależnych od siebie grupach. Na czele takiej bandy stał harnaś – rodzaj hetmana, kapitana. Uzbrojenie stanowiły ciupagi, noże, ale także pistolety, flinty i rusznice. To w zależności od stopnia zamożności grupy i jej wcześniejszych dokonań, bowiem większość ekwipunku zbójnika stanowiły łupy. Bandy zbójnickie działały tylko w lecie (od kwietnia do września), czyli wtedy, gdy na górskich halach wypasano owce. Było to związane z jednej strony z łagodniejszymi warunkami pogodowymi, z drugiej – z dostępnością pożywienia. Zbójnicy korzystali przecież z produktów bacówek, czerpiąc od nich sery i żętycę – raz ładnie prosząc, innym razem grożąc bacom, a nawet ich krzywdząc.
Na zimę każdy zbójnik wracał do swego rodzinnego domu. Tak, mieli oni rodziny, nawet żony i dzieci. Często zbójnikowanie było w takiej sytuacji formą sezonowej pracy zarobkowej. Mąż wracał późną jesienią do domu i przynosił pieniądze na przeżycie zimy. Niektórzy zbójnicy działali nawet nie przez cały sezon letni, lecz tylko dorywczo, gdy nadarzała się odpowiednia ku temu okazja i potrzeba. Był to przecież łatwy zarobek po kryzysie ekonomicznym, a te na Podhalu występowały często, powodowane przez epidemie, wojny, powstania itp.
Inaczej rzecz się miała, gdy delikwent był już znanym kryminalistą poszukiwanym przez władze. W takiej sytuacji nie mógł wrócić do swojej rodziny. Ukrywał się wtedy u znajomych lub zostawał na zimę w górach. A miał się przed czym ukrywać, bo karą za zbójowanie była śmierć. I to śmierć bolesna, bo niektórych zbójników zakopywano żywcem, topiono, ćwiartowano albo wbijano na pal. Bardziej konwencjonalną opcją było ścięcie lub powieszenie. No i nie można zapominać o wyjątkowej karze dla zbójnickich harnasiów, których wieszano na haku za lewe żebro. Kiedy wyobrazimy sobie te okrutne egzekucje, do głowy może przyjść pytanie: „czy warto?”. Myślę, że skala podhalańskiego zbójnictwa mimo takich kar jest tu niezbitym dowodem na panującą tam wtedy ogromną biedę, sprawiającą, że wielu mężczyzn idących „poza bucki” nie miało po prostu nic do stracenia.
Nie tylko powody zarobkowe leżały u podstaw zbójnictwa. Był to też sposób na ucieczkę przed poborem do wojska lub więzieniem. Byli i tacy górale, którzy w tym procederze doszukiwali się przygody i sławy. Bo faktycznie, niektórych zbójników heroizowano w folklorze, przecież sam Sabała był w młodości zbójnikiem. Dla wielu młodzieńców miała to być szkoła rycerska, nauka honorności. Rwali się więc oni, by wejść pod skrzydła najbardziej znanych harnasiów.
Mogłoby się wydawać, że taki szlachetny zbójnik to norma, tymczasem, jak to zwykle bywa, każdy medal ma dwie strony. Zbójnicy okradali bowiem nie tylko bogatych ciemiężców ludu, ale także biednych górali. Wspomniałam już o atakach na baców na halach, gdy ci nie chcieli im dać jedzenia. Jest też taka znana gawęda o zbójniku, udokumentowana m.in. przez Tetmajera. Janosik dał idącej na targ biednej kobiecie pieniądze na buty, zastrzegając, że ma ona kupić buty, a nic innego. Kobieta, mimo iż chodziła boso, miała pilniejsze potrzeby niż buty, więc zostawiła te pieniądze na przyszłe wydatki. Kiedy wracała, znów spotkała zbójnika, a ten, widząc, że nie zastosowała się do jego nakazu… obciął jej nogi!
I właśnie przez takie zachowania zbójnicy byli zwalczani – zarówno przez władze polskie, jak i później austriackie. I tu w zależności od tego, czy zbójnik był lubiany przez ludzi, czy stanowił faktyczne zagrożenie – górale albo ukrywali go, albo pomagali go schwytać. Tym, którzy w jakiś sposób przyczyniali się do polepszania sytuacji chłopów, dawano jedzenie, goszczono i słuchano ich opowieści.
Wśród polskich zbójników nie było Janosika. To już pewnie wiecie. Ale czy kojarzycie naszych polskich, tatrzańskich zbójników? Najsłynniejszym z nich był Wojtek Mateja. Jego popularność wynika nie tylko z jego czynów, ale też z faktu, że jako „ostatni tatrzański zbójnik” został opisany w dziełach literackich XIX i XX wieku. Nie była to jednak postać tak szlachetna i heroiczna, jak popkulturowy Janosik. Mateja kradł, mordował i chuliganił. Był na bakier z chyba najbardziej znanym zakopiańskim księdzem, Józefem Stolarczykiem, który ganił Mateję na kazaniach za nieślubny związek, pijaństwo, a przede wszystkim „chodzenie poza bucki” (czyli po góralsku na rozbój). Mateja nie był postacią ani czarną, ani białą. Przez niektórych górali był lubiany, choć dopuszczał się znaczących przestępstw. Jego popularność mogła wynikać z hulaszczego trybu życia, do którego zapraszał innych górali. Zbójnickim siedliskiem Mateji była tatrzańska Dolina ku Dziurze, i tam w jaskini miał ukrywać swoje łupy. Został w końcu schwytany i skazany na dziesięć lat więzienia. Zmarł w roku 1875 r. w celi w Nowym Wiśniczu.
Schyłek zbójnictwa i tworzenie legendy
Od 1830 roku zbójnictwo zaczęło zanikać, by z końcem XIX wieku zniknąć do końca. Miało to związek ze zniesieniem pańszczyzny i uwłaszczeniem chłopów, a także poprawą sytuacji ekonomicznej najbiedniejszych. Zmieniła się wtedy proporcja dobrych i złych zbójników. Coraz mniej było tych idących za bucki ze szlachetnych pobudek, rósł natomiast odsetek zwykłych kryminalistów i dezerterów. Ogólnie zbójników było jednak coraz mniej, a tych, którzy zostali, ścigały już połączone oddziały władz polskich i austriackich. Dodatkowo,j coraz częstsze napady rabunkowe na chłopów osłabiły sympatię górali do zbójników.
Prawda prawdą, ale to, co myślimy o zbójniku współcześnie ma z tą prawdą niewiele wspólnego. Tu już mamy do czynienia z legenda, idealizacją. Do wyidealizowania zbójnika w polskiej kulturze mocno przyczynili się zafascynowani góralszczyzną XIX-wieczni literaci. Przyjeżdżali oni do Zakopanego, zachwycali się Tatrami i góralami i wprowadzali różne elementy tego wspaniałego świata do swoich utworów. W ten sposób uproszczona figura zbójnika została przedstawiona szerszej publiczności. Za przykład niech posłuży fragment z bardzo znanego dzieła Stanisława Witkiewicza Na przełęczy. Wrażenia i obrazy w Tatr z 1891 roku.*
„Zbójnika trzeba odróżnić od rozbójnika i złodzieja. Ci ostatni są zwykli rabusie, kradnący pieniądze, owce, mordujący ludzi dla rozboju, podli i wyzuci ze wszelkich dodatnich przymiotów.
Tymczasem zbójnik jest bohaterem, wcielającym w sobie najpiękniejsze przymioty rycerstwa; jest zbuntowanym przeciw sile junakiem, dla którego mord jest wstrętnym, którego się on dopuszcza tylko z ostatniej konieczności — w obronie życia. Jest on wspaniałomyślny, silny, mężny, hulaka i wierny towarzysz. Pieniądze zdobyte na bogaczach rozdaje ubogim, i nigdy biedaków nie napastuje. Cnota ta, tak łatwa do praktykowania w stosunku do ludzi, z których nic się nie da zedrzeć, poczytywaną jest jednak za wielki przymiot [zarówno] […] Janosikowi, jak i Mateji”.
Wbrew faktom autor konstruuje tu zbójnika jako postać jedynie szlachetną, oddzielając zbójnika od rozbójnika, co nijak się ma do lokalnego nazewnictwa i definicji zbójeckiej profesji. Jest to nawet sprzeczne z ludowym patrzeniem na sprawę. Z relacji górali zakopiańskich żyjących na przełomie wieku XIX i XX (czyli wtedy, kiedy wydano Na przełęczy) wynika, że w ich dzieciństwie żadnych opowieści o szlachetnych zbójnikach na Podhalu nie snuto. Jest to więc wymysł „pański”, wizja osób z zewnątrz, turystów i miłośników Podhala.
Na początku XX wieku zbójnik funkcjonował już tylko na papierze, a to nie wystarczało spragnionym wrażeń „panom” przyjeżdżającym na wywczas do Zakopanego. Trzeba więc było go wskrzesić, ale już w formie stylizowanej; sensacyjnej, ale uładzonej. Zaczęto wtedy na Podhalu organizować sztuczne „ataki” zbójników na turystów, by zaspokoić potrzeby rozemocjonowanych panien z miasta.
Taki nowy zbójnik, wytwór kolektywnej wyobraźni pańskiej stał się bohaterem wielu dzieł literackich, plastycznych, a nawet muzycznych. Kojarzył się z wolnością, naturą i siłą. Wpisywał się w dziki tatrzański krajobraz i miał wzmacniać jego poetyczność. Dobrze widać tę posągową stylizację w twórczości Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Np. w tym fragmencie książki Bajeczny świat Tatr:
„To złodziejstwo było piękne przez niesłychaną poezję krajobrazu i warunków, wśród których złodzieje żyli. Cóż za bajeczny […] moment poezji ten Wojtek Mateja, kryjący się przed pościgiem śmiertelnym na hali […]. Wyobraźmy sobie, jaka to była wówczas puszcza odwieczna Tatry, usłyszymy gdzieś z daleka brzęczenie gęśli dzikie, monotonne i smutne […], i podpatrzymy gdzieś spomiędzy gałęzi na polance słońcem zalanej […] leżącego olbrzymiego chłopa, świecącego od mosiądzu, albo „noszącego się” dookoła ciupagi tańcem, który musiał być podobny do podrywania się orła do lotu”.
Taką literaturę wzmacniały dzieła plastyczne. Tu ważny krok w kreowaniu wizerunku znanego nam obecnie zbójnika wykonał Władysław Skoczylas – artysta plastyk z okresu międzywojnia. Jego drzeworyty wyobrażające zbójników dały fundament dla współczesnego przedstawiania tego bohatera ludowego. Zbójnik u Skoczylasa jest większy od smreka. To heros o nadludzkiej sile i wielkości.
To między innymi u Skoczylasa znajdziemy znany nam już dziś wizerunek zbójnika z wysoką czerwoną czapką. To tzw. wiaderko było elementem munduru węgierskich hajduków, czyli ówczesnych służb porządkowych, które walczyły ze zbójnikami. Rzeczywiści zbójnicy z powodów praktycznych raczej nie nosiliby na co dzień tak niewygodnej i widocznej z daleka czapki. Inaczej w artystycznej wizji zbójnika. Tam takie przystrojenie głowy miało być symbolem zwycięstwa i pełniło funkcję zbliżoną do indiańskiego kolekcjonowania skalpów wrogów.
Zbójnik w PRL-u i współcześnie
Image szlachetnego zbójnika nabierał kolejnych znaczeń w XX wieku. Był on przecież wielokrotnie wykorzystywany propagandowo. Najpierw w dwudziestoleciu służył do promowania niepodległościowego ruchu regionalnego. Później, po wojnie, stał się ucieleśnieniem idei socjalizmu, sojuszu chłopsko-robotniczego i walki z podziałem klasowym. Myślicie, że to tak bez powodu w latach 70. Zainwestowano nie tylko w film, ale w cały serial o Janosiku? Było to propagandowe złoto. Polak walczący z nierównością społeczną. Bijący obcych arystokratów i dbający o los prostego chłopa. Poświęcający życie tej niesprawiedliwej walce…
Tak ewoluująca legenda, poparta różnymi reprezentacjami literackimi i popularyzacją polityczną i marketingową doprowadziła do zupełnego odsunięcia ze świadomości społecznej prawdy o podhalańskich zbójnikach. Trudno jest nam obecnie odróżnić zbójnika rozumianego jako legenda, symbol góralszczyzny wykorzystywany obecnie głównie do celów promocyjnych od prawdziwych, historycznych przestępców, którzy nie tylko ukrywali się w Tatrach, ale tam też niejednokrotnie zagrażali ludzkiemu życiu. Obserwując zmiany w postrzeganiu zbójników można zauważyć, że takie pozytywne wartościowanie ich postaci zaczęło się wraz z końcem istnienia faktycznego zjawiska. Czyli im mniej było na świecie zbójników, tym milej o nich mówiono. Dziś, kiedy już nie ma w Tatrach żadnych Harnasi ani Janosików, wspomnienie ich okrucieństwa i chciwości niemal zupełnie zostało odsunięte w cień. Zbójnik stał się atrakcją turystyczną, elementem folkloru, tłoczeniem na magnesie i trzymakiem przy otwieraczu do piwa. Do dziś w niektórych tatrzańskich jaskiniach znaleźć można ślady dawnej obecności zbójników, m.in. podpisy wyryte w skale. Są to jednak tylko elementy wzmacniające legendę. A pamiątką po niej są w górach wszystkie Zbójnickie Turnie, Zbójnickie Jaskinie czy Zbójnickie Igły. Sami na pewno spotykacie się z wykorzystaniem tego epitetu, nie tylko będąc w górach, ale nawet na co dzień. Kto wie, może kiedy następnym razem wejdziecie do zbójnickiej karczmy albo kupicie zbójnicką kiełbasę, zastanowicie się, co tak naprawdę znaczy ta „zbójnickość”…
Bibliografia:
- S. Witkiewicz, Na przełęczy, 1891.
- A. Kroh, Zbójnik podhalański w kulturze polskiej, „Polska Sztuka Ludowa” 1971, Tom 25.
- K. Przerwa-Tetmajer, Bajeczny świat Tatr, 1905.
- W. Szatkowski, Tajemnice Tatr, cz.2: Zbójnicka Legenda, Muzeum Tatrzańskie, https://muzeumtatrzanskie.pl/tajemnice-tatr-cz-2-zbojnicka-legenda/ [dostęp: 25.02.2024].
Pozostałe wpisy:
Oh my GOT! Czyli o co chodzi z Górską Odznaką Turystyczną?
Odcinek poświęcony jest historii Górskiej Odznaki Turystycznej (GOT), unikalnego symbolu polskiego turystyki górskiej. Posłuchacie w nim o historycznych metodach dokumentowania wycieczek górskich, takich jak księgi szczytowe czy puszki szczytowe, a także o genezie odznak sportowych w II RP. Opowiem Wam o trudnych początkach GOT, jej roli w motywacji do aktywnego spędzania czasu w górach oraz wpływie na rozwój turystyki masowej w PRL. Przyjrzymy się też temu, jak GOT przyczyniła się do poznawania polskich gór i jakie wyzwania stawia przed współczesnymi turystami. Zastanowimy się, czy bez GOT ludzie chcieliby poznawać góry, jaką rolę odgrywają odznaki w turystyce dzisiaj i jak zmienia się zainteresowanie zdobywaniem odznak w ostatnich dekadach.
Czytaj dalej →Jak po wojnie oswajano polskie Sudety
W tym odcinku poruszam temat skomplikowanego procesu polonizacji Sudetów po zakończeniu II wojny światowej. Dowiecie się, jak ówczesne władze i społeczeństwo polskie starały się oswoić region, który jeszcze przed 1945 rokiem był niemiecki. Usłyszycie, dlaczego Karpacz zaczął przypominać Zakopane, jak zmieniono nazewnictwo oraz jak wyglądała sudecka turystyka tuż po wojnie. Jak to się stało, że kiedyś niemieckie Sudety są teraz nieodłączną częścią polskiego krajobrazu? Posłuchajcie!
Czytaj dalej →